Wakacje się wreszcie skończyły, a ja z lubością wracam do w miarę uporządkowanej rzeczywistości. Mój starszy syn na pewno się z tym nie zgodzi, ale według mnie wakacje to taki mały dwumiesięczny horror. Na razie jeszcze się zbieram do kupy, ale to już taki milszy chaos :)
Mimo wszystko nie porzuciłam swoich robótek, nawet zrealizowałam kilka pomysłów, które chodziły mi po głowie od dłuższego czasu. Szyłam na potęgę, a filcowe ścinki to chyba symbol tegorocznego lata w moim domu. U niektórych pachną konfitury, a u mnie wala się filc - taka to już moja natura. Chociaż przepraszam - kilkanaście kilogramów wiśni przerobiłam na różne pyszności, jeszcze nawet trochę zostało na zimę (chociaż przy moich mężczyznach nie wiem czy zdołają przetrwać jesień :)).
Wracając do filcu, to na topie są u mnie literki:
Wyhodowałam też sowy (na razie jedna zechciała się przywitać, noże niebawem uda mi się namówić następne)...
... i trochę innego, bliżej nieokreślonego ptactwa i kwiecia
Pokażę więcej jak tylko się ogarnę :) A tymczasem uciekam do zaległości.
Udanego weekendu!
Julia
Witaj Julio :)) Miło Cię widzieć po wakacjach :)
OdpowiedzUsuńMia! WItaj :)) Ciebie też miło widzieć :)
UsuńCieszę się z Twojego powrotu :) Czekam na więcej! Zapowiada się jak zwykle cudnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń