Dostałam niedawno prawdziwe wyzwanie - zrobić trzy kartki na ślub tej samej pary, od trzech różnych osób :) Żeby było weselej wszystkie miały być z fioletem. Ponieważ uwielbiam takie zadania ucieszyłam się ogromnie... w pierwszej chwili, bo potem ogarnęła mnie panika jak temu podołać. Postawiłam sobie za punkt honoru, żeby różniły się od siebie zupełnie i żeby trudno je było porównać. Panna Młoda dostała także zrobioną przeze mnie panieńską kartkę. Ciasteczek bym w ślubne klimaty nie wkomponowała (chociaż....hMmm...), ale koronki same pchały mi się pod ręce. Na szczęście nie było na ciasteczkowej gałązek, więc mogłam swoją listkową fobię dopuścić do głosu. W ten sposób powstała pierwsza kartka, o taka:

Kartka musiała być na tyle duża, żeby pomieścić podpisy dużej liczby osób. Postawiłam na format A5 i dość prosty styl. Nie byłabym sobą, żeby nie uprzestrzennić jej na tyle, żeby ledwo mieściła się do koperty :) Na zdjęciach tego nie widać, ale co się da jest na taśmie piankowej, a kwiatki i listki są powyginane, żeby ciekawie odstawały.
Część II jutro. Pozdrawiam!